Lipiec 2010. Po Rzymie i Wenecji zmierzaliśmy już w stronę domu. W Bolzano mieliśmy pit-stop z nocą na dworcu, gdzie doznaliśmy małego szoku termicznego – spadek z bardzo wysokich temperatur na jakieś pięć stopni zrobił swoje. Gdy już cudem udało nam się zasnąć na ławeczce to podszedł do naszej grupy ochroniarz, niemiło nas obudził oznajmiając przy tym oczywiście, że spać na dworcu nie możemy. Wczesnym porankiem podjechał nasz pociąg, wsiedliśmy i ruszyliśmy dalej.
Za oknami mijaliśmy piękne krajobrazy z Alpami w tle, aż w końcu dotarliśmy do celu. Innsbruck to bardzo malowniczo położona stolica Tyrolu i miasto znane nam głównie z Turnieju Czterech Skoczni w skokach narciarskich. Na dworzec w Innsbrucku dojechaliśmy bardzo wcześnie rano. Jak na lipiec było bardzo chłodno i lekko padało, dlatego śniadanie z gorącą herbatą w przeszklonym bistro z widokiem na Alpy to był świetny pomysł :) Pół dnia spędziliśmy spacerując po mieście – urocza starówka, typowo austriackie stare budownictwo, popularny Złoty Dach, zamek, oczywiście skocznia narciarska i wieczorem wsiadamy do pociągu jadącego do Wiednia… :)
Zostaw komentarz
[…] 2010. Po wizycie w pochmurnym Innsbrucku wjechaliśmy do nie mniej pochmurnego i deszczowego Wiednia. To była również pierwsza noc od […]