Lipiec 2010. I po drodze z Rzymu wpadliśmy odwiedzić Wenecję. Camping na którym zatrzymaliśmy się przy mieście był odlotowy. Dosłownie. Nisko nad głowami przelatywały nam samoloty ze względu na bliskie położenie lotniska. Co najlepsze – myślałam, że z samego rana będzie przez to pobudka, ale jak człowiek jest zmęczony po całym dniu zwiedzania to spokojnie śpi do 9:00 nie zwracając uwagi na niezłe hałasy.
Wenecja. Jedni kochają, drudzy nienawidzą, ale jedno jest pewne – jest to miasto jedyne w swoim rodzaju. Odwiedziliśmy je po dwa i trzy razy i za każdym razem odkrywało się w nim coś innego. Wenecja jest urocza przez mieniące się w słońcu kanały z gondolami, pięknie zdobione budynki (pałace, kościoły, muzea i zwykłe domy), mnogość uliczek, romantycznych alejek i miliony kolorów. Najlepsze w tym mieście jest to, że łatwo się w nim zgubić. I wcale nie chce się na nowo odnaleźć… :) Odkrywanie coraz to nowych zakątków to niesamowita radość. W kilka minut z zatłoczonego Placu Św.Marka można znaleźć się w malowniczych uliczkach, gdzie prawie nie spotyka się turystów. Aha i wbrew temu, co niektórzy twierdzą – nie śmierdzi. Serio. A każde odwiedziny w tym miejscu wspominamy prze-mi-ło… :)
Zostaw komentarz