Sierpień 2015. Późnym wieczorem zebraliśmy się z powrotem z Porto do Lizbony. Gdy wyjeżdżaliśmy zaczął padać deszcz… Także z pogodą idealnie, bo w trakcie naszych trzech dni w Porto cały czas świeciło słońce, bez grama opadu. A jeszcze w dzień naszego przyjazdu pani na recepcji w hostelu mówiła nam przy meldowaniu, że to jest pierwszy słoneczny i bezdeszczowy dzień od tygodnia. Gdy dojechaliśmy do stolicy z dworca autobusowego ruszyliśmy metrem do hotelu Olissippo Marques de Sa – klik.
Bem venido Lisboa!
Lizbona to dla nas labirynt wąskich uliczek z wiszącym praniem, kolorowe kamienice, pomarańczowe dachy Alfamy wraz z roznoszącą się melancholijną muzyką Fado, przejeżdżające prawie po stopach tramwaje, którymi objeżdżaliśmy miasto. To piękne punkty widokowe (miradouros), urocze przyuliczne knajpki i zabytki (jak popularna katedra Se czy zamek Sao Jorge) oraz Praca do Marques de Pombal z Avenida da Liberdade od których zaczęliśmy naszą przygodę z tą stolicą. To handlowa dzielnica Chiado z windą Santa Justa, wiele sklepów i centralne place wyznaczające punkt orientacyjny miasta. To ogrom ludzi na największym deptaku w Baixa i piękna architektura przy Placu Comercio, która współgra kolorystycznie z tramwajami oraz nocne życie w Bairro Alto. To miejsce skąd Vasco da Gama wypływał do Indii – czyli Belem z wieżą i pięknym parkiem, Pomnikiem Odkryć Geograficznych i przepięknym Klasztorem Hieronimitów. To również trochę nowoczesności ze stacją Oriente w tle. To gorąc lata i pełnia słońca idealnie pasującego do tego miasta!
Wycieczki poza miasto
A co gdy jest naprawdę gorąco i wolelibyśmy spędzić dzień na plaży niż zwiedzać? Jednego wieczora zapadła decyzja, że połowę dnia spędzimy na plażowaniu, a wieczorem pospacerujemy po mieście. Wybraliśmy wybrzeże przy Costa da Caparica, gdzie z przystanku położonego niedaleko naszego hotelu można było dojechać w ciągu pół godziny na plażę. Obraliśmy pierwszą lepszą, trafiła się miejska. Troszkę szkoda, że nie podjechaliśmy dalej – widoki były zdecydowanie ładniejsze – ale na wypoczynek i kąpiel w wyjątkowo ciepłym oceanie była w sam raz :) Z Lizbony zaplanowaliśmy sobie wycieczkę do Sintry i na przylądek Cabo da Roca, a następnie ruszyliśmy na wybrzeże Algarve – konkretnie do Lagos.
Z informacji praktycznych
Bilet całodzienny na komunikację dotyczy metra, tramwajów, pociągów i autobusów. Także tramwajami można śmigać po mieście ile się chce… :) Problemem jest jednak ilość turystów – w południe wejście do tramwaju (szczególnie w Alfamie) graniczy z cudem. My zafundowaliśmy sobie głównie wieczorne przejażdżki, kiedy jest sporo wolnych miejsc i można dopchać się do okna. A i jazda przyjemniejsza :) Żeby odwiedzić lizboński cmentarz Prazeres należy się tam wybrać najpóźniej do 17:00… My o 19:00 mogliśmy go tylko podziwiać zza bramy. Do Belem metrem dojechać się nie da, ale komunikacja nie stanowi problemu – dzielnica jest idealnie połączona trasami pociągów, autobusów czy tramwajów. Wjazd na Santa Junta jest również w cenie całodziennego biletu na komunikację miejską! Wstęp na zamek Sao Jorge trochę nas powalił – cena dochodziła prawie 20 EUR, więc zrezygnowaliśmy… Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – wracając ze wzgórza i chcąc dostać się na Praca do Comercio pobłądziliśmy w pięknych uliczkach Alfamy. Znaleźliśmy nawet knajpkę z „Imagine”, czyli „Cafe do Electrico” i istotną dla filmu ławeczkę (niedaleko nad nią). Dzień wcześniej przechodziliśmy obok niej chyba dwa razy i się nie połapaliśmy, że to ona! Niestety była wtedy zamknięta..
PS Świat jest naprawdę mały. Przekonaliśmy się o tym, gdy lecieliśmy na te wakacje. Na lotnisku Chopina zapamiętaliśmy rodzinkę pochodzenia azjatyckiego. Okazało się, że lecimy tym samym samolotem do Lizbony. Niezłe było nasze zdziwienie, gdy drugiego dnia w Porto spotkaliśmy ich spacerujących po mieście. A jeszcze większe jak zobaczyliśmy ich kilka dni później przebiegających przez drogę w Lizbonie… :)
Zostaw komentarz
[…] 2015. Z Lizbony udaliśmy się na południe – na drugą połowę naszej wyprawy po Portugalii zaplanowaliśmy […]