Lipiec 2017. Po południu następnego dnia wyjeżdżaliśmy z Landmannalaugar, by dotrzeć do drogi krajowej nr 1 i kontynuować naszą podróż wokół Islandii po popularnej ‘Ring Road’. Stwierdziliśmy, że nie wracamy tą samą drogą tylko odbijemy na F225 tzw. Landmannaleio. Po przejechaniu 10 km natknęliśmy się na rozlane jezioro przez które trzeba się było przeprawić. Po jednej i po drugiej stronie stało parę aut i każdy się zastanawiał, kto się pierwszy odważy przejechać. W końcu z naprzeciwka ruszył samochód terenowy z trochę większymi kołami niż nasz Nissan i… od razu stwierdziliśmy, że się wracamy na drogę F208. Mimo że miły pan Brytyjczyk każdemu po naszej stronie tłumaczył byśmy przejeżdżali bokiem drogi, to jakoś nie odważylibyśmy się podtopić naszego samochodu – szczególnie, że był niższy niż jego, a on prawie pływał. Straciliśmy na tym trochę czasu, ale przynajmniej głowa spokojna :)
Dzień II – Wyjazd z Landmannalaugar, wodospad Seljalandsfoss, wodospad Skógafoss, Solheimasandur – wrak samolotu
Pierwotnie plan zawierał jeszcze ukryty wodospad Gljufrabui i trekking do basenu Seljavallalaug
Wodospad Seljalandsfoss i historia o tym, jak nie ładować sprzętu w podróży
Pamiętacie wulkan Eyjafjallajökull? Tak, to właśnie jego erupcja w 2010 roku sparaliżowała ruch lotniczy w całej Europie. W topniejącym lodowcu tego wulkanu rozpoczyna bieg rzeka Seljalands, z której tworzy się popularny 60-metrowy wodospad. Dawniej klif był fragmentem linii brzegowej, a woda spadała prosto do morza. Co go wyróżnia to fakt, że można przejść go dookoła, natomiast bez zmoczenia się nie obędzie :) Po takim prysznicu, który sobie zafundowaliśmy wróciliśmy do samochodu by się osuszyć oraz napić herbaty, a kolejnie ruszyć w poszukiwaniu tajemniczego Gljufrabui. Gdy spokojnie grzaliśmy się herbatą i obiadem, nasza ładowarka samochodowa wydała dziwny dźwięk. W chwili stwierdziliśmy, że pewnie padła i na czym teraz będziemy ładować aparaty i komórki z mapą?! Po kilku próbach włączenia ładowarki, Paweł stwierdził że uruchomi samochód. W tym momencie okazało się, że to nie ładowarka jest popsuta, a akumulator samochodowy rozładowany… Szok, niedowierzanie i wkurzenie na samych siebie – z głupoty narobiliśmy sobie problemu. Mimo wielu turystów na parkingu nikt nie miał kabli rozruchowych do akumulatora. Pluliśmy sobie trochę w brodę, że nie zdarzyło się nam to w Landmannalaugar – tam naprawdę było sporo samochodów technicznych z takim sprzętem. Dopiero po dwóch godzinach wyłapaliśmy z tłumu dwóch rosłych mężczyzn, którzy pomogli nam w pchnięciu auta. I…. udało się! :D Najzwyklejsza metoda nas nie zawiodła, a panom gorąco podziękowaliśmy za pomoc :) Tym samym musieliśmy zostawić samochód w ruchu i pojechaliśmy dalej przed siebie.
Basen Seljavallalaug do którego nie dotarliśmy
Zbudowany w latach 30 XX wieku i aktualnie opuszczony geotermalny basen ulokowany w dolinie u podnóża lodowca Eyjafjallajökull pierwszy raz widziałam kiedyś w artykule na JoeMonster.org. Od tamtego czasu chciałam odwiedzić to miejsce. Było tak blisko! Niestety ze względu na stracony czas na drodze z Landmannalaugar i na parkingu pod Seljandsfossem z tej atrakcji musieliśmy zrezygnować. Żałuję że nam się nie udało tam dotrzeć, ale co się odwlecze to (mam nadzieję) nie uciecze.
Imponujący wodospad Skógafoss
Znajduje się jakieś 30 km od Seljalandsfossa i jest położony na rzece Skoga. Woda spada z ponad 60 metrów wysokości. Mimo że dookoła jest dość komercyjnie (restauracja, sklep, hotel, hostel, camping) to sam wodospad robi wrażenie. Jest również niesamowicie fotogeniczny i zasługuje na miejsce w naszym TOP 3 islandzkich wodospadów. Więcej nie trzeba pisać – zobaczcie poniższe zdjęcia!
Wrak samolotu na Solheimasandur
Po prysznicu i kolacji pod Skogafossem zebraliśmy się w drogę na czarne piaski. Jeszcze do niedawna pod sam wrak samolotu można było dojechać samochodem – dziś już niestety nie ma takiej możliwości. Przy zjeździe z głównej drogi jest wytyczony parking, a następnie ścieżka którą idzie się około godziny w jedną stronę. Ruszyliśmy dopiero o 22:30. Tego dnia było straaaaaasznie wietrznie! Przez co sam spacer do najprzyjemniejszych w tamtej chwili nie należał, ale teraz wspominam to z uśmiechem na twarzy. Poza tym Paweł miał ze mnie niezły ubaw gdy podczas drogi twierdziłam, że jest to najgorsza atrakcja Islandii :D Teraz mi już przeszło i myślę zupełnie inaczej. Sama historia jest ciekawa – samolot startował z Keflaviku w 1973 roku i z powodu awarii silnika musiał lądować 170 km dalej. Nikomu nic się nie stało. Jakim cudem został jedną z atrakcji przy Ring Road? Telewizja, Bear Grylls i media społecznościowe. Przykre tylko jest to że za parę lat z wraku może już nic nie pozostać, bo niektórzy z turystów zabierają sobie jego kawałki jako pamiątkę…
10 komentarzy
[…] Wodospad Skógafoss […]
Jejku… Jakie zdjęcia! Idealne :)
Wybieramy się ze znajomymi na Islandię na przełomie stycznia i lutego w poszukiwaniu zorzy polarnej. Próbuję jakoś zacząć ogarniać plan wycieczki, ale nie jestem w stanie przeczytać tych islandzkich nazw…
Czytam kilka blogów o Islandii, ale tak przemyślanych, klimatycznych i niesamowitych zdjęć jeszcze nie widziałam. Przepięknie to wygląda. Kontrast sztormówek jest rewelacyjny. Opadła mi japa z wrażenia i wybaczcie, ale idę podnieść szczękę z podłogi <3
<3 Dziękujemy! <3
Wow!! Przepiękne! Mogę prosić o polecenie wypożyczalni aut? Bardzo się cieszę, że trafiłam na ten post, bo wybieram się na Islandię w grudniu.
Karolina, sprawdźcie chłopaków z ICE POL -> http://www.icepole.eu/ :)
Właśnie o nich słyszałam już wcześniej same superlatywy, wygląda na to, że są najlepszą opcją. Dziękuję!
Wasze zdjęcia, i tekst!, udawadniają nam, że Islandia musi znaleźć się na naszej mapie przyszłych podróży, asap. Dzięki!
Też marzę, by zobaczyć ten basen pod wulkanem. Kąpałem się w podobnym u podnóża jednego z aktywnych wulkanów w Japonii, ale to zupełnie inny klimat (zarówno wrażeniowo, jak i oczywiście – pogodowo).
W sumie to marzę o wszystkich miejscach, które Wam się udało zobaczyć. <3 Piękna relacja i zdjęcia!
Islandia – te widoki i Twoja żółta kurteczka, po prostu idealnie! Co śmieszniejsze, właśnie dzisiaj rozmyślałam jak wielkim moim marzeniem jest zobaczenie lawendowych pól. I nieoczekiwanie – Twoje zdjęcia o tym. To chyba jakiś znak, żeby się zmotywować do zaplanowania kolejnej wyprawy :D Pozdrawiam ciepło :)
Imponujące zdjęcia!!!